Moja babcia Halinka miała zwyczaj robić ręcznie tenże rarytas. Ceremoniał ten nie był jakimś wymysłem. Babcia żyła w rzeczywistości innej niż teraźniejsza. Ongiś handel detaliczny nie był tak dobrze zorganizowany jak w obecnych czasach zatem panie domu w dużej mierze musiały radzić sobie samodzielnie.
Co wieczór siadywała w fotelu lub latem w ogrodzie po czym żwawo biła śmietanę do czasu aż zrobiło się z niej masło. Naczyniem w którym to robiła była maślniczka. Na koniec z masełka formowała tzw. osełkę czy też przekładała masło do glinianego garnka. Teraz gdy mamy do dyspozycji lodówki, chłodziarki czy też termoopakowania nie byłoby większego problemu z ochłodzeniem albo przechowywaniem domowego masełka jednakże w czasie gdy babcia była młoda wkładano takowy garnczek z masełkiem do studni albo wnoszono do piwnicy albo (zapraszamy serdecznie) do tak zwanego „sklepu” (była to piwnica wykopana w ziemi). Po wyjęciu zrobionego masełka w maśniczce zostawał pyszny napój (to jest maślanka). Podejrzewam, iż obecnie mieszkaniec miasta miałby spore problemy z wykonaniem takiegoż masła przede wszystkim z powodu niełatwego dostępu do nie przetworzonej śmietany, jak też długiego czasu wytwarzania domowej produkcji masełka.
Po zrobieniu masełka wyjęciu go i schłodzeniu, konieczne było umycie maślniczki. A do tego świetnie nadają się praktyczne szczotki do butelek. Wówczas do działania przystępowałem ja. To naszym z bratem zadaniem było wyszorowanie wszystkich części naczynia. Rzecz jasna nie za każdym razem to robiliśmy, a tylko wtedy gdy babunia była w dobrym humorze i był czas na to a my byliśmy grzeczni.